niedziela, 5 kwietnia 2015

How to survive?

Niech tytuł was nie zmyli. Nie udajemy się na biwak i nie będziemy walczyć o życie. Jedzenia mamy pod dostatkiem. Jest to jeden z ulubionych przez nas okresów w roku. Stół syto zastawiony, w większości mamy wolne od pracy a przede wszystkim rodzinne spotkania- I ta prababcia przy stole, mówiąca: " dziecko jak ty schudłaś. Jedz jedz. Polej sobie jeszcze tłuszczykiem tego kotlecika". Już wiecie o czym będzie mowa? O świętach! A dokładnie o tym, jak je przeżyć bez ciąży spożywczej.

Dla osób siedzących w temacie dość długo z pewnością nie będzie żadnego problemu, wsparcie się przyda wszystkim osobą początkującym bądź mało wytrwałym, potrzebującym ciągłej dawki motywacji i małej pomocy.

Nikt z Nas z pewnością nie chciałby stanąć po świętach na wadze i przeżyć traumy. Ja osobiście wolałabym uniknąć wahania wagi na którą pracuje tygodniami, niemniej jednak nie okłamuje się i wiem, że minimalna różnica jest nie do uniknięcia. Jak przetrwać bez +5 na stanie? Prezentuje wam mój przepis:

1) Osobiście proponuje jak zwykle nie rezygnować z wody. Powinien być to nasz nieodłączny element przed każdym posiłkiem. 300ml na około godzinę przed planowaną konsumpcją powinno wystarczyć. Unikajmy za to popijania w trakcie i tuż po posiłku. Nie spowalniajmy naszego metabolizmu, który i tak powinien pracować na najwyższych obrotach w tym czasie.

2) Jedz z umiarem. Wbrew pozorom jest to całkiem proste. Możesz spróbować praktycznie każdej potrawy z Twojego stołu. Pamiętaj tylko, że są one zazwyczaj dość kaloryczne i nie powinieneś/aś ich jeść w nadmiarze. Zrezygnuj z dużej porcji kalorycznej sałatki na rzecz kilku małych łyżeczek. Nie będziesz miała poczucia, że coś tracisz, czy czegoś sobie wiecznie odmawiasz.

3) Jedz wolniej. Nasz żołądek przypomni nam o swoim napełnieniu po około 25 minutach. Większość z Nas w tym czasie jest w stanie ogołocić pół stołu. Ale czy warto czuć się potem źle i ociężale? To jeden z naszych największych błędów. Jedz powoli, nikt Cię nie popędza :)

4) Nie panikuj, że przytyjesz i nie zakładaj tego na samym początku. Pozwól sobie na jeden dzień błogości ( oczywiście bez przesady, stosując się powyższych zasad). W kolejne dni świąteczne podejdź do tych zasad bardziej rygorystycznie

5) Postaw na aktywność. Spacer będzie nie tylko urozmaiceniem świątecznego dnia, ale przede wszystkim małym pomocnikiem naszego metabolizmu. Jeżeli Twoje ambicje sięgają wyżej, znajdź dla siebie godzinę w ciągu dnia stawiając na normalny, dobry trening.

6)Dniom tuż po zakończeniu świąt, nie nadawaj nadzwyczajnej rangi. Nie pozwalaj sobie na "sprzątanie" lodówki bez umiaru. Wróć do swoich nawyków, przyzwyczajeń i treningów. Zregenerowani i wypoczęci dajmy z siebie więcej niż zwykle !


czwartek, 5 marca 2015

Perfect Breakfast? Done !

To dość zabawne, że piszę ten post siedząc w McDonaldzie, zajadając się Muffinem Jajko-Bekon, mając zamiar mądrzyć się na temat zdrowych  śniadań. Niemniej jednak czasem trzeba, czasem tak bywa. Osobiście nie płacze, nie żałuje i nie wyrywam sobie z tego powodu włosów przed snem. Zjadłam, wliczyłam w swoje zapotrzebowanie i idę dalej. Chyba nie umrę.


Zdaję sobie sprawę, że wymyślanie nowych posiłków z dnia na dzień czy tygodnia na tydzień może być nieco uciążliwe. Szybko zaczynamy się nudzić, zaś z drugiej strony często nie mamy na tyle wystarczająco czasu, by spędzać w kuchni i poradnikach pół swojego życia w poszukiwaniu sposobu na śniadanie czy też inny posiłek. Dlatego też raz na jakiś czas będę się dzieliła z wami moimi kulinarnymi wariacjami, dzięki którym nie popadam w rutynę.




Dzisiejszą rolę główną odegrają u Nas śniadania.


I propozycja.

W owsiance można się zakochać. Słowo daję. Kto nie próbował- nie wie co traci. Są pożywne, sycące i można je podać na tysiąc sposobów. Swoje płatki zawsze przygotowuje na wodzie- tak już się przyzwyczaiłam i jest to co prawda niewiele, ale zawsze ileś tam kalorii mniej w skali tygodnia. Wy oczywiście możecie pójść w moje ślady, bądź też być bardziej skłonne do używania mleka.
Jak ją urozmaicać? OWOCAMI! Co ja dodaję do swojej owsianki? Jabłka, Gruszki, Mango, Banana, Rodzynki, Maliny, Truskawki, Borówki, Kiwi, Granat. Ponadto otręby czy błonnik.Tak naprawdę czego dusza zapragnie. Czasem są to też inne suszone owoce- z nimi jednak nie przesadzajcie, potrafią mieć sporo kalorii. W mojej owsiance znajduje się zawsze ok 30g płatków owsianych i do 150g danego owoca. Taka owsianka to wspaniała dawka węglowodanów dających nam kopa energii na cały dzień. Z takim urozmaicaniem nie można się szybko znudzić. Warto też dodać, że moja owsianka ( w zależności od zastosowanych składników) nigdy nie przekracza 400kcl.



II propozycja

Moją drugą propozycją jest Quichie. Ogółem nie ma dla mnie żadnej większej różnicy pomiędzy tartą i quichie poza definicjami książkowymi. Różnice są tak naprawdę niewielkie,  dlategoteż ja wprowadziłam swoją innowacyjność. Dla mnnie quichi to tarta z której pozbyłam się śmietany i ciasta, które przypomina zapieczoną jajecznicę. Czyli jak to dokładnie wygląda? Bierzemy tartaletkę, albo jakieś silikonowe naczynie. Wrzucamy misz masz warzyw. U mnie zazwyczaj są to kolorowe papryki, cebula, szczypior, natka pietruszki, pomidor, lecz tak naprawdę możesz dodać wszystko czego dusza zapragnie- bądź po prostu to, co akurat masz w lodówce. Możesz zrobić guichie tylko z warzyw, bądź też dorzucić do tego kawałki pieczonego lub wędzonego łososia, czy też podsmażoną chudą wędline. Wszystko zalewamy rozmonconymi w miseczce jajkami ( zazwyczaj 5-6 jajek). Jeżeli chcesz, by Twoje quichie miało mnie tłuszczu, dodaj do mniejszej ilości jajek odrobinę chudego mleka, by zwiększyc ilośc masy płynnej, bądź też dodaj np. 4 jajka i 3 białka). Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok 25 minut. Jak dla mnie smakuje świetnie zarówno na ciepło jak i na zimno. Jeżeli chcecie, by quichie było waszą przekąską, którą łatwo zabrać ze sobą i łatwo jest sporzyć, polecam użycie jako "naczynia" papierowych papilotek do babeczek.
Całe quichi widoczne na zdjęciu, zawiera do 800kcl i z powodzeniem można podzielić je na 4 bardzo spore porcje, bądź kilka mniejszych. Bardzo szybkie i łatwe danie do zrobienia.


III propzycja.

Było quichie, jest i tarta. Tu nie będę się zbytnio rozwodzić. Podam wam jedynie link do mojego przepisu na ukochaną tartę szpinakową. Tu, musimy liczyć się już ze znacznie większa kalorycznością, ze względu na kruchy spód tary. Bardziej się sprawdzi jako przekąska, niżeli śniadanie, ale II śniadanie to nadal śniadanie :D
Oczywiście składniki tarty nadal możecie śmiało dopierać sami. Bazą jest jak już powiedziałam kruche ciasto, następnie wasza innowacyjnośc, zaś na koniec masa jajeczno-śmietanowa. Pyszne i równie kaloryczne. 


IV Propozycja

Zwykłe, lecz niezwykłe kanapki. Osobiście bardzo polubiłam chrupkie pieczywo WASA i pomimo tego, że od dziecka byłam fanatykiem pieczywa, jego praktycznie całkowite odstawienie nie sprawiło mi żadnego kłopotu. Wraz z pieczywem odstawiłam również masło, którego spożywałam nadmierne ilości i zastąpiłam je serkiem do smarowania o niskiej zawartości tłuszczu. Chude wędliny, łosoś, ogromne porcje różnorodnych warzyw no i oczywiście zielenina. zwykła garść szpinaku, roszponki czy rukoli całkowicie nasze kanapki. 



V propozycja

Sałaty chyba nie wymagają głębszego komentarza. Wrzucamy wszystko do misy na co mamy ochotę. Rano zalewamy dressingiem i mamy świeżą, szybką sałatkę. Osobiście proponuje przekopanie internetu w celu znalezienia ciekawego sosu. Rukolowo-musztardowy, Cesar, Jogurtowo-Ziołowo-Czosnkowy? Czego wasza dusza zapragnie. Na bank znajdziecie coś dla siebie!


VI propozycja

Twój uluniony jogurt naturalny, owoc który masz pod ręką, mała garść otrębów ( osobiście polecam te granulowane i smakowe np. truskawkowe), blender i nasz jogurt gotowy jest w 3 minuty. Osobiście moimi ulubieńcmi są banany, truskawki i borówki.










piątek, 20 lutego 2015

How to start?

Wiele z Nas uważa, że walkę o nową sylwetkę ( nie chcę tu używać słowa "dieta") zaczyna się od poniedziałku, od nowego miesiąca, od następnego roku bądź co gorsza dwa tygodnie przed studniówką/weselem/imprezą/ wakacjami ect, ect. Nic bardziej mylnego.
Osobiście uważam, że chęć zmiany głównie zależy od naszej psychiki. Na nic się zda szybkie postanowienie " muszę schudnąć 5kg- zacznę od poniedziałku. Odmawiacie sobie wszystkiego, faszerując się na siłę kiełkami i sucharami, po to by by uzyskać niesamowite rezultaty w ciągu 2 tygodni. Co robimy źle, czemu nie chudniemy, albo chudniemy a następnie z powrotem nasza zmora w postaci zbędnych kilogramów wraca?

1) Jak już mówiłam wszystko jest kwestią naszej psychiki, nastawienia.  Usiądź sobie na spokojnie. Zastanów się co chcesz osiągnąć i dlaczego chcesz to osiągnąć. Postaw sobie realne cele. Nie ma nic gorszego jak inspiracja gazetami czy zdjęciami sławnych osób, które w większości oprócz zdrowego trybu życia czy nawet ćwiczeń, zawdzięczają piękną sylwetkę retuszowi. Co do realnych celów- to nie 5kg tygodniowo. Pewnie już wiele razy słyszałaś o tym, że by zdrowo chudnąć powinnaś tracić ok 0.5kg tygodniowo. To prawda.  Ma to zapobiec efektowi yo-yo oraz jak ja to mówię "szokowi", który przeżyłby Twój organizm, przez co mogłabyś osiągnąć odwrotne cele, bądź przestać chudnąć z powodu samoistnej obrony organizmu. Oczywiście wszystko jest uzależnione od każdego organizmu i metabolizmu. Puszyste osoby z pewnością będą traciły więcej na wadze, niżeli szczuplejsze. Wyznaczyłaś już cel i masz pewność, że chcesz zrobić coś dla siebie? Idziemy dalej...

2) Stań przed lustrem- zrób zdjęcie. Weź wagę- zważ się. Weź centymetr krawiecki- zmierz swoje wymiary. Dlaczego? Ponieważ z czasem przestaniesz obiektywnie na siebie patrzeć. Tego trzeba się nauczyć. Znam kilka osób u których widziałam duże zmiany- te zaś, twierdziły, że nic nie dzieje się z ich ciałem. Dzieje się tak zapewne dlatego, że mamy jeszcze w głowie obraz siebie przed zaczęciem, bądź obraz tego, do czego dążymy. Jeżeli zaś nie mamy namacalnych dowodów na to, że nam się udaje, że robimy progress i idziemy do przodu, często załamujemy się, odpuszczamy i nie mamy dalszej motywacji. Tego nie chcemy. Nie wchodź na wagę codziennie, po dwa razy dziennie, nie popadaj też w skrajność i nie mierz się czy nie fotografuj o każdej porze dnia i nocy. Sprawdzaj swoje postępy co jakiś czas. Wiem, że waga korci ale rób to chociaż co tydzień, najlepiej co dwa. Dla wytrwałych- sprawdź swoje pomiary i porównaj zdjęcia po pierwszym miesiącu.

3) Zajrzyj do swojej lodówki i w swój talerz. Ważne jest to, byś obudziła w sobie świadomość tego co jesz, ile to ma kalorii i ile co waży. Kiedyś liczyłam kalorie na oko. Od czasu kiedy założyłam dziennik żywienia, zobaczyłam jak bardzo się myliłam i jak bardzo wszystko zaniżałam na swoją korzyść. Oczywiście nie każę Ci wymieniać całej lodówki, ważyć wszystkiego, przesadnie wszystko wyliczać i co najważniejsze ODMAWIAĆ SOBIE czegokolwiek. Nie można sobie odmawiać. Co z tego, że odmówisz sobie małego kawałka szarlotki, skoro dzień później dopadniesz pół blachy. Poświęć chociaż tydzień. Waż i zapisuj co jesz, sprawdzaj na etykietach bądź w internecie kaloryczność. Sama jeszcze niedawno patrząc na moich znajomych, prowadzących dzienniki żywienia- pukałam się w głowę. Uważałam, że to ciężkie, męczące i zbędne. Dziś im bardzo dziękuje. Prowadzę swój dziennik NA TEJ STRONIE. W mojej kuchni na stałe zamieszkała wagę, blok karteczek samoprzylepnych i długopis. Codziennie biorę jedną kartkę i ważę wszystko. Zajmuje mi to 5 minut przed każdym posiłkiem i daje mi dużo radości. Ale wracają do waszych talerzy- jeżeli chcesz, możesz prowadzić taki dziennik cięgle, jeżeli nie, przeprowadź tylko tygodniowy test dla uświadomienia sobie co jesz. Często może się okazać, że połowę Twojego zapotrzebowania stanowi już jeden posiłek. Pomoże Ci to w relatywnej ocenie, czego powinnaś jeść mniej, czego więcej, gdzie można zastosować jakiś zamiennik i jak układać swoje posiłki, by sobie nie odmawiać wszystkiego, co lubisz.

4) Jeżeli już zrobisz rentgen lodówki, postaraj nie dopuszczać do monotonii na talerzu. Inaczej szybko możesz się znudzić. Osobiście zazwyczaj na śniadanie jem owsiankę na wodzie. Co robię by nie była nudna? Za każdym razem łącze ją z czymś innym. Jabłko, banan, gruszka, granat, pomarańcza, rodzynki - czego dusza zabraknie. Smaczna, lekko słodka, pożywna i sycąca oraz zawierająca węglowodany, które dodają nam energii do dalszego funkcjonowania. Jakie inne zamienniki i gdzie możesz stosować? Pozwalam sobie czasem na pełnoziarniste pieczywo- z racji tego, że mimo wszystko jest dość kaloryczne, często zamieniam je na chrupie pieczywo żytnie, wafle ryżowe, czy liście rukoli. Masło zazwyczaj zamieniam na lekkie puszyste serki z niską zawartością tłuszczu, awokado, bądź całkowicie z niego rezygnuje. Olej na oliwę- jest ona również kaloryczna ale znacznie zdrowsza. Wszelkiego typu kanapki urozmaicam warzywami i zieleniną- roszponka, szpinak, rukola, mixy sałat, ogórki, pomidory, papryka, cebula, cukinia totalnie wszystko! Nie ma nudy oj nie ma! Ukochane żółte sery zamieniłam na chude polędwice, jajka, grilowaną pierś z kurczaka czy łososia. Z makaronów, które kocham ponad życie nie mogę zrezygnować, natomiast znacznie zmniejszyłam ich porcje do max 100g w ciągu dnia. Oprócz tego skuszę się na ziemniaki, kasze, ryże, bądź zrezygnuje z tych węglowodanów na rzecz przyrządzenia mojego dania w formie sałatki. Różnorodność może byś też w mięsie. Często gości u nas na talerzu pierś z kurczaka z tego powodu, że inne mięsiwa są relatywnie droższe. Uwierz, że do przyrządzenia dla siebie posiłku nie potrzebujesz kilograma mięsa czy ryby. 100-150g w zupełności wystarczy. Tak więc zainwestuj w paczkę kurczaka, łososia, pstrąga, wołowiny... Z takiej paczki jesteś w stanie zrobić od 2 do nawet 5 porcji w zależności od wagi. Co więcej sprawdzaj etykiety. Napis fit nie oznacza, że możesz jeść ten produkt bez ograniczeń, bowiem producent użył tego magicznego a zarazem fałszywego słowa. Dlaczego fałszywego? W pierwszym lepszym sklepie wzięłam pierwszy lepszy jogurt i jogurt fit/fitness/dietetyczny. Co się okazało. Jogurt dietetyczny zawierał więcej tłuszczu i kalorii. Przed zakupem zerknij chociaż na opakowanie. Napis FIT, naprawdę możesz dobie dopisać markerem. Wszelkim płatkom fitness z ogromnymi ilościami cukru i innymi tego typu specyfikom mówimy bye bye. Unikaj również rzeczy wielokrotnie przetworzonych.

5) Znajdź swoje ulubione aktywności fizyczne. Tu również unikamy monotonii. Nie nastawiaj się tylko na bieganie czy pływanie. Staraj się próbować jak najwięcej. Możesz się zdziwić, ile masz możliwości odnośnie treningu. Co więcej zapamiętaj jak bardzo jesteś z siebie dumna po skończonym workoucie. Jeżeli danego dnia nie będziesz miała motywacji by poćwiczyć- przypomnij sobie jak bardzo byłaś szczęśliwa, że zrobiłaś coś dla siebie. Założę się, że tak właśnie będzie. Z czasem wejdzie Ci to w krew. Moi ulubieńce: bieganie zarówno na bieżni jak i na zewnątrz ( NIE MA ZŁEJ POGODY ! To najgorsza wymówka. Sama zaczynałam na początku zimy bez profesjonalnych ubrań, w zwyczajnej bluzie, bluzkach, opatulona szalikiem), rowerek, trx, przysiady z obciążeniem, różne rodzaje fitnessu: air fit- skakanie na trampolinie ( dostępne w niektórych siłowniach), bodypump ( zajęcia ze sztangami), tabata- szybki trening interwałowy przy którym poprawisz swoją kondycję, metabolizm, oraz spalisz dużo kalorii.

6) Motywcaje. Tak jak wcześniej powiedziałam- nie kieruj się sławnymi aktorkami czy piosenkarkami. Wejdź na portale społecznościowe. Jest mnóstwo stron, funpag'ów, czy osób prywatnych, którzy są bardzo inspirujący. Osobiście uwielbiam zaglądać na Motywatornie na Facebooku, bądź śledzić instagrama, gdzie ulubionymi pozycjami są #fit #fitness #progess #progession #bodybuildig #bodybuilt #weightloss #gym #motivation #cleanfood

To co, do dzieła? :)

wtorek, 10 lutego 2015

Ile mi się należy?

Z doświadczenia doskonale wiem, że wszelkiego typu gotowe diety, bądź co gorsza ułożone przez nas ( te z cyklu: "będę jadła dwa jabłka, kawałek kurczaka i dwa ziemniaki i piła często wodę. to schudnę") mało się sprawdzają. Albo spożywamy za mało kalorii i po tygodniu- ba o ile tyle wytrzymamy- rzucamy się na jedzenie albo dalej brniemy w to wielkie bagno, katując się po to, by po jakimś czasie rzucić to wszystko w cholerę i przywitać się szybko z efektem yo-yo. W efekcie jesteśmy zrozpaczone jeszcze bardziej i tracimy motywacje, pożerając kolejną tabliczkę czekolady. Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze nasz organizm potrzebuje określonej ilości kalorii. Dieta nie ma polegać na tym, że będziecie jadły jak najmniej albo co gorsza zawrzecie pakt z przyjaciółką " od dzisiaj tylko 1300kcl dziennie". Każda z was ma inną wagę, wzrost, metabolizm i tryb życia, dlatego też każda z was potrzebuje zupełnie czegoś innego.

Po drugie ważne jest ile jemy. Często można jeszcze spotkać przekonanie, że jeżeli będę jeść dwa posiłki dziennie, to będę traciła na wadze. Nic bardziej mylnego. Nie mówię tu o 5 posiłkach dziennie, ponieważ sama idealna ( jeszcze !) nie jestem i ciężko mi dopilnować tego, aby to było moją codziennością, aczkolwiek 4 posiłki to już coś! Dlaczego 5? Po to, byśmy żyli w zgodzie z naszym metabolizmem. W pierwszym posiłku ( najpóźniej do 2h po przebudzeniu) powinniśmy zjeść solidne śniadanie, które doda nam energii na cały dzień. Nie mówię tu o jajecznicy na dużej ilości tłuszczu i bekonu z dodatkiem kilku solidnych pajd chleba grubo posmarowanych masłem. Ale nie popadajmy też w skrajności i nie raczmy się samą kawą bo to nie wystarczy. Śniadanie powinno być pożywne i najlepiej by zawierało wolno uwalniające się węglowodany. Na drugie śniadanie wskazane są owoce. Co do owoców to też nie przesadzajcie z ich ilością, bowiem zawierają fruktozę a to też cukier, ale znacznie zdrowszy. Owoce najlepiej spożywajmy do południa, dlatego też sugeruję je w 2 śniadaniu czy też jako dodatek do śniadania, bowiem nasz metabolizm spowalnia wieczorem a co za tym idzie cukry praktycznie nie są wtedy trawione i są metabolizowane do tłuszczu, który chętnie ulokuje się w naszych biodrach. Obiad powinien być zbilansowany pod względem składników odżywczych. Tutaj oczekujemy białka, węgli i trochę tłuszczu. Podwieczorek i kolacja natomiast powinny być lekkie. Tu idziemy w stronę białka, broń boże tłuszczu- jak już powiedziałam żyjemy w dobrych stosunkach z metabolizmem. Tu najlepiej sprawdzą się chude twarogi, chuda wędlina, warzywa.

No dobra trochę podstaw o żywieniu już mamy ale co dalej. Ważne jest by spożywać dużo płynów. Tu możemy do naszych sprzymierzeńców zaliczyć wodę, domowe izotoniki ( np. woda z cytryną), zielone, białe herbaty ( bez cukru bardzo was proszę drogie panie), świeże soki- osobiście polecam ten z grejpfruta. Nie patrzymy na napoje typu ZERO. Owszem nie zawierają może cukru i mają tylko 1kcl w 100ml, ale zawierają słodziki, które dla naszego zdrowia nie są zbyt dobre oraz pomimo tego, że nie zawierają kalorii, przyczyniają się do odkładania tkanki tłuszczowej! Ot oszustwa.

To co teraz powiem, może być niewiarygodne ale PRZYZWYCZAJENIA DA SIĘ ZMIENIĆ. Kiedyś nie wyobrażałam sobie picia herbaty bez 2 łyżeczek cukru. Teraz gorzka herbata jest dla mnie słodka. Gdzieś usłyszałam, że potrzeba 3 tygodni po to, aby nasz organizm nauczył się żyć bez czegoś. W pełni potwierdzam- przetestowałam na sobie.

Zapytacie też pewnie czy to ma oznaczać, że mam zrezygnować na zawsze z ukochanej pizzy, odmawiać sobie popcornu w kinie czy kawałka ciasta w święta. Nie, nie, nie. To nie tak. Owszem, możecie. Aczkolwiek niech to będzie jakaś nagroda- niezbyt częsta. Raz w tygodniu w zupełności wystarczy i to oczywiście nie w ogromnych ilościach. Niech ta przyjemność będzie wliczona w wasze dzienne zapotrzebowanie. Takie przyjemności są nawet potrzebne. Ma to na celu uchronienie was przed niepotrzebnym obżarstwem, które dopadło by was prędzej czy później po jakimś czasie i wprowadzeniem "złego" produktu za którym tak się stęskniliśmy do stałej diety. Ponadto taka przyjemność raz na jakiś czas zaskakuje nasz organizm i go podkręca.

No okej pozostaje więc jeszcze pytanie- NA ILE MOGĘ SOBIE POZWOLIĆ? Jak obliczyć ile powinniście spożywać kalorii? Ostatnio dzięki mojemu mężczyźnie trafiłam na funpage AKOPA SZOSTAKA, który podał genialny ( moim skromnym zdaniem) wzór na ustalenie dziennego zapotrzebowania kalorycznego:

1) Najpierw obliczamy BMR. Czyli podstawowe zapotrzebowanie kaloryczne. Mówiąc jaśniej- jest to dawka kalorii, którą musi otrzymać nasz organizm, by mógł podtrzymywać swoje funkcje życiowe.

Dla kobiet:
665.09 + [9.56 x M(kg)] + [1.85 x h(cm)] – [4.67 x W(lata)]
Dla Mężczyzn:
66.47 + [13.75 x M(kg)] + [5 x h(cm)] – [6.75 x W(lata)]

 2) TEF – termiczny efekt pożywienia: BMR x 0,1 (10%)

3) Obciążenie pracą wykonywaną w ciągu:
- Niewielki wysiłek i Średni wysiłek (praca głównie siedząca, bardzo mało ruchu np. praca przy komputerze) wynik BMR mnożymy razy 0.3 – (30%). Myślę, że ten wysiłek dotyczy większości z was.
- Duży wysiłek – zapotrzebowanie podstawowe mnożymy razy 0,5 – (50%). Dla osób, które wykonują codziennie ciężkie prace fizyczne. 

4) Dla osób ćwiczących
- Osoby początkujące = +300 kcal
- Średnio zaawansowani i zaawansowani = +400 kcal

5) Aby otrzymać CPM dodajemy poszczególne punkty: 1+2+3+4=… kcal, składające się na całkowite dzienne zapotrzebowanie.
Uzyskana wartość kaloryczna jest niezbędna, aby podtrzymywać masę ciała. W zależności od celu diety powinno się ją korygować o odpowiedni współczynnik.

- W przypadku redukcji tkani tłuszczowej (odchudzanie) – od CPM odejmujemy 25% wartości energetycznej całej diety.  
- W przypadku chęci zwiększenia masy ciała (budowa mięśni) – do CPM dodajemy 25% wartości energetycznej całej diety.

No i oczywiście bez pracy nie ma kołaczy. Musimy znaleźć czas na ćwiczenia. Nie ma, że nie mam czasu, że nie mogę. Myślę, że każdy bez problemu znajdzie przynajmniej 3 godziny w tygodniu na bieganie, ćwiczenia w domu, czy też wyjście na siłownie. Nie poddajemy się tylko ruszamy, bo samo się nie zrobi :> 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Motywacje.

Ile razy to obiecywałyśmy sobie dietę? Jeżeli każda z Nas byłaby w stanie to zliczyć, otrzymałybyśmy pewnie pokaźną sumkę ;) Nie wiem skąd tyle parcia na jedzenie i gdzie ta wytrwałość! Prawdopodobnie w poprzednim życiu byłam Włoszką- to tłumaczyłoby moją miłość do jedzenia a w szczególności do makaronów. Włoszka nie włoszka- czas coś z tym zrobić! Korzystając z tego, że zaczęłam blogować i że przybyło już Was trochę, zamierzam raz a porządnie (który to już raz... :D ) wziąć się za siebie- Wy zaś będziecie pewnego rodzaju motywacją- w końcu nie mogę dać ciała przed tyloma osobami :) Specjalnie dla osób, które tej motywacji poszukują, bądź zbierają się, by zrzucić zbędne kilogramy, przygotowałam 
ABeCaDło szczupłej sylwetki


Aktywność. Niestety bez niej ani rusz. Nie oznacza to, że masz się katować na nie wiadomo jak ciężkich treningach. Wybierz rodzaj aktywności, który sprawia Ci przyjemność. Jeżeli nie masz dużo czasu, wystarczy, że cztery razy w tygodniu znajdziesz po 30 minut na domowe ćwiczenia/szybki marsz/trucht

Bmi. Znane pewnie każdej z Nas. Jeżeli nie masz pewności, czy Twoja masa ciała jest prawidłowa, wystarczy sprawdzić to obliczając swoje BMI

Cierpliwość. Dodatkowe kilogramy nie pojawiły się nagle i nagle nie znikną! Dlatego też nie licz że nadmierne kilogramy znikną w dzień po zaczęciu odchudzania. Uzbrój się w cierpliwość i ciesz się najmniejszym spadkiem wagi

Dzisiaj. Nie, nie odkładamy tego na "Jutro" "Za tydzień" "Po imieninach cioci Basi" czy "Po weselu wujka Zdzisia". Przy odrobinie chęci możesz zacząć już dzisiaj, przygotowując zdrową, lekką kolację, wychodząc na spacer, bądź wykonując ćwiczenia

Entuzjazm. Nie myśl o diecie jak o katordze. Dobrze dobrana dieta doda Ci energii i pozwoli się cieszyć zdrowym jedzeniem- co nie oznacza, że nie smacznym.

Fast Food. Sama nazwa już mówi wiele za siebie. Nie oznacza tylko szybkiego, niezdrowego przygotowania jedzenia ale też szybkiego odkładania się dodatkowych kilogramów. Za nim szczęśliwa wkroczysz do McDonalda, bądź sięgniesz po chipsy, przemyśl czy warto :)

Gotowanie. Uwierz, że to nic strasznego. Wręcz przeciwnie! Może dawać wiele przyjemności. Znajdź kompana do kuchennych rewolucji i gotujcie razem. W zakładce Cooking, postaram się dodawać lekkie, smacznego przepisy, które nie przeprowadzą rewolucji w liczniku na wadze :)

Humor. Załamując się niczego nie osiągniemy! Odzyskując szczupłą sylwetkę, odzyskujesz pewność siebie, radość. Myślę, że warto. Tak więc głowa do góry, firmowy uśmiech i zaczynamy!

Irytacje. Z pewnością nie raz przyjdzie czas, że będziesz chciała rzucić to wszystko! Każdy miewa chwile zwątpienia. Ale nic nie przychodzi łatwo. Gdy dopadnie Cię chandra przeczytaj artykuł jeszcze raz, pomyśl sobie jaki był Twój cel i dlaczego chciałaś go osiągnąć. Możesz także poprosić mnie, inne bloggerki, bądź przyjaciół o wsparcie psychiczne!

Jo-Jo. Szybka utrata masy ciała może prowadzić do jej szybkiego powrotu. Chyba wiele tłumaczyć nie muszę. Myślenie " Przemęczę się, stracę 5kg i wrócę do fytek, hamburgerów, innego tuczącego jedzenia" jest jak najbardziej  nielogiczne. Podejmując się zmian, musisz mieć świadomość, że trzeba wpajać sobie dobre nawyki żywieniowe, co nie oznacza, że czasem nie możesz sobie pozwolić na małe "zboczenia"

Kilogramy. Chciałabym tylko przypomnieć, że aby stracić 1kg tkanki tłuszczowej, musimy stracić 6000-7000 kcl. Nie zakładaj, że stracisz 7kg w ciągu tygodnia. Jest to po prostu niemożliwe

Liczenie. Nie popadajmy w skrajność i nie liczmy machinalnie kalorii. Nie oznacza to, że masz nie zwracać uwagi na to jak wysoko kaloryczne są produkty oraz co w sobie zawierają.

Motywacja. W odzyskiwaniu szczupłej sylwetki jest niezbędna. Wypisz sobie swoje cele, zachęć koleżankę/mamę do wspólnego działania, bądź przyczep przy łóżku kartkę z motywującym przesłaniem. W chwilach słabości, przypomnij sobie swoje cele, porozmawiaj z kimś, bądź spójrz na kartkę z sentencją.

Nawyki. Im mówimy bye-bye! Wieczorne wylegiwanie się przed telewizorem z paczką chipsów, bądź podjadanie? A może by tak spacer z koleżanką, albo kilka ćwiczeń? Gwarantuje, że szybciej przybliżą Nas do celu, niżeli chipsy.

Owoce. Cenne źródło witamin, których nie powinno zabraknąć naszemu organizmowi. Pamiętaj jednak, że nie są to przekąski, które możesz jeść bez ograniczeń. Swoje kalorie mają! Przykładowo: Zjadając kilogram winogron co nie jest zbytnim wyzwaniem, dostarczasz swojemu organizmowi aż 700kcl!

Posiłki. Przygotowywane w domu sprawią, że będziesz wiedziała, co tak naprawdę spożywasz. Staraj się jeść często ok 4-5 posiłków dziennie z 3-4 godzinnymi przerwami. W czasie przerw podjadanie zabronione! Pamiętaj by ostatni posiłek zjeść 3 godziny przed snem.
Realne cele. Ustal sobie konkretną liczę kilogramów, które chcesz stracić. Pamiętaj, że ma być to realny wynik!



Słodycze. Puste kalorie, dające krótkotrwałą dawkę energii, oraz zwiększające uczucie sytości. Żegnamy!

Towarzystwo. Czyż nie jest weselej działać w duecie! Wzajemna motywacja gwarantowana!

Umiar. Chęć uzyskania szczupłej sylwetki nie wiąże się z głodówką! Nie trać głowy i nie przemęczaj się, bowiem szybko stracisz zapał a rezultaty będą z pewnością przeciwne.

Woda. Świetnie oczyszcza organizm oraz go nawadnia. Pij 1.5 litra wody dziennie, szczególnie przed posiłkami. Zastąp nią soki i gazowane napoje.

Zdrowie. W walce o nową sylwetkę, nie zapominaj o Nim. Dostarczaj swojemu organizmowi, niezbędnych witamin, mikro-i-makroelementów oraz innych składników!



                                    YES. YOU CAN DO THIS